
W piątkowy wieczór, podczas Nocy Świętojańskiej w Kartuzach odbyło się niecodzienne widowisko. Zebrał się sąd. Przedstawiono długą listę win, za które odpowiedziała kania. Za wszelkie nieszczęścia, jakie spotkały Kaszubów ucięto jej łeb. W ten sposób przypomniano dawny kaszubski obrzęd sobótkowy. Inscenizację przygotowali uczniowie Zespołu Szkół w Kiełpinie. Podczas widowiska nie ucierpiało żadne zwierzę - kanię, objętą dziś ścisłą ochroną zastępuje się specjalnie przygotowaną na tę okazję kukłą.
Jak wyjaśniła Barbara Kąkol, zwyczaj ścinania kani był kultywowany jeszcze w XIX i na początku XX wieku. Prawdopodobnie jeszcze przed wojną ostatnie ścinanie odbyło się w Strzelnie. Z czasem ptaka, zastąpiła kukła, a obrzęd ścinania kani przypominany jest podczas sobótkowych nocy m.in. w Sierakowicach. Po raz pierwszy zaprezentowano go w piątek w Muzeum Kaszubskim w Kartuzach.
- 23 czerwca, w cudowną noc, kiedy jest przesilenie dnia nad nocą, a dobro zwycięża nad złem, Kaszubi szukali winowajcy, odpowiadającego za złą pogodę czy suszę. Kania wołała: "pic, pic, pic", więc zdaniem Kaszubów ona była winna temu, że nie było opadów deszczu, który był tak ważny i potrzebny rolnikom. Kaszubi doskonale znali naturę, wiedzieli, że kania to ptak drapieżny, często zaglądała do gospodarstw kradnąc np. drób. Dziś czasami myli się kanię z jastrzębiem, jednak to właśnie kanię wybrano na sprawczynię wszelkich nieszczęść. Z czasem kania winna była też wszelkim ludzkim przywarom - opowiadała Barbara Kąkol, dyrektor Muzeum Kaszubskiego.
Uczestnicy inscenizacji spotkali się najpierw na kartuskim Rynku. Stamtąd na czele z Kapelą Zdzicha przemaszerowali na teren Muzeum Kaszubskiego. Sąd na kanią zaprezentowali uczniowie Zespołu Szkół w Kiełpinie, których przygotowała Jolanta Czerwińska.
Po emocjonującym spektaklu pobyt w muzeum umilała Kapela Zdzicha, na wszystkich czekała też pyszna grochówka.
MD-Z